26 kwietnia 2019

Vintage rulez


Uwierzycie, że nie było mnie tutaj prawie cztery miesiące? Zauważyliście moją nieobecność? Zatęskniliście choć trochę?
Mam gorącą nadzieję, że tak, bo śpieszę to naprawić. Tym bardziej, iż znalazł się ku temu powód idealny w postaci obłędnej
vintage makatki. Zważywszy na fakt, że ostatnio nastąpił wysyp hendmejowskich stron z makramami i makatkami, nagle mi też zachciało się  wiszącej na ścianie włochatej szmatki z frędzlami. Chciejstwo chciejstwem, lecz coś może mi się podobać, ale nie kupię jeśli nie jest to wiekowe vintage. Widocznie na etapie mojego rozwoju płodowego doszło do wielu errorów, przez to typ ze mnie trudny w pożyciu i cholernie wybredna istota. I jak tu znaleźć ładną i do tego zrobioną ze trzydzieści lat temu makatkę? A no całkiem przypadkowo, przeglądając komody na Olx. Zobaczyłam ją, zmoczyłam z zachwytu stringi (żartuję, nie noszę niehigienicznych gaci bez dupy) i kupiłam.



Kobieta od makatki sprzedawała ją jako dywanik na ścianę. Po krótkiej, elektronicznej korespondencji  dowiedziałam się, że zrobiła ją w latach 80-tych ciotka tejże pani. Tak więc miała wszystko czego pragnęłam, była wiekowa, ręcznie robiona przez co unikatowa i te fantastyczne maki... Tak, maki zrobiły tu całą robotę, oczywiście zaraz po ciotce tej pani ;)  Brakowało jej tylko zwisających frędzli i sznurka do zawieszenia. Dla mnie taki problem to żaden problem. Te małe detale z łatwością jej dorobiłam. W Castoramie kupiłam drewniany drążek, a w pasmanterii krwiście czerwoną włóczkę z której zrobiłam mięciutkie frędzle.


Drążek wsunęłam w podwinięty od spodu materiał, a na jego końcach nawierciłam małe otwory. 


Przez nawiercone dziurki przeciągnęłam mocny sznurek, na którym w efekcie końcowym zawisła moja makatka.



Wisi teraz w sypialni i skupia na sobie całą uwagę, lepiej niż Britney Spears po ogoleniu swojej czaszki;)


Tak więc kochani, jeśli chcecie być na bieżąco z moimi vintage łupami, wskakujcie koniecznie na mój instagram.
Tam jestem codziennie, na wieki wieków amen.

9 komentarzy

  1. Dzięki Edytko, bardzo się starałam hihi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah, ja może dlatego nie zauważyłam Twojej nieobecności na blogu - bo jestem z Tobą na Insta xP

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się jej kolory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie, że jesteś z powrotem :D Mam nadzieję, że na stałe... instagram jest moim zdaniem bardziej bezduszny niż blog, dużo mniej wymagający... i strasznie mi żal, że wiele fajnych blogów zamilkło, bo właściciele przenieśli się właśnie na insta :(
    Gobelin cudny, kiedyś robiłam je pasjami :)))
    Ściskam Cię serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Instagram mnie wessał i chyba się uzależniłam, ale postaram bywać tu częściej, całuję.

    OdpowiedzUsuń