Ostatnim razem chwaliłam się moimi zdobyczami ze staroci. Uchyliłam też rąbka tajemnicy zdradzając że kupiłam coś jeszcze. A więc to ( coś jeszcze), to wielgachny, drewniany sznur korali. Bez mała dwu metrowy. Jak tylko go zobaczyłam już wiedziałam co z nim zrobię:) Trzy różne wielkości drewnianych kuleczek. Co tu dużo gadać, po prostu cudowne.
Wyszły mi z nich dwie drewniane girlandy. Pierwsza z szarymi, przecieranymi kuleczkami ozdabia kuchnię i idealnie się w niej odnajduje.
Druga girlanda także z szarymi kuleczkami ale już bez przecierki, wędruje po całym mieszkaniu:) Tu w pokoju mojej córki.
I znowu girlanda z przecierką, bo to moja ulubiona:)
Korale rozebrane na czynniki pierwsze przed malowaniem.
I jeszcze mały kadr z salonu. Jak widać ściana pomalowana farbą tablicową to frajda także dla dorosłych :) Mój mąż dorysował pszczółkę:)
Kto obserwuje mnie na facebooku, ten już widział moją obłędną, zieloną skrzynię. Jest to skrzynia po przeźroczach szkoleniowych z czasów zimnej wojny. Ma nawet oryginalny kluczyk. To prezent od taty, który zawsze znajdzie dla mnie jakiś skarb, tak po prostu bez okazji:)
Piszcie kochani czy lubicie takie drewniane dekoracje z koralików i girlandy w ogóle.
Pozdrawiam.
Ciao.